wtorek, 12 sierpnia 2014

Przeprosiny

Wita wszystkich
Chciala was bardzo przeprosic
Nie wie kiedy pojawi sie rozdzial poniewaz zepsulo i sie kilka klawiszy w klawiaturze i nie oge nic napisac ysle ze nawet to bedzie trudne do odczytania
Zepsulo i sie piec klawiszy na prawo od `N` i jeden na prawo od spacji
Laptop jest na gwarancji wiec nie dlugo go odda do naprawy i ysle ze wszystko bedzie dobrze
jak na razie nie jeste w stanie przewidziec daty nastepnego rozdzialu
Jeszcze raz bardzo przeprasza :(
Patrycja♥

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 3

Mało zainteresowana spoglądałam na widok za oknem. Mijaliśmy budynki z zawrotną prędkością. Licznik wskazywał ponad 200 km/h. Jedno w nich lubię. To, że nie oszczędzają paliwa, ale za to ogrzewania w samochodzie im szkoda. Wyjechaliśmy z terenu zabudowanego do lasu. Spoglądałam na każde drzewo jakby w zwolnionym tempie. Próbowałam dostrzec wszystko co jest możliwe.
Starałam się nie zwracać uwagi na śpiącego szatyna, który dmuchał mi w szyję. Rozejrzałam się po samochodzie, gdzie wszyscy spali, oprócz kierowcy, którym był Liam, chłopak Danielle. 
No właśnie, Danielle. To pierwsza osoba, która zna całą prawdę oprócz moich przyjaciółek. Nie wiem czemu powiedziałam jej to wszystko. Poczułam, że powinnam, że mogę jej zaufać. Widziałam to w jej oczach. 
Co jakiś czas czułam na sobie wzrok chłopaka. Po jakimś czasie stało się to uciążliwe. 
- Wiem, że słyszałeś to co powiedziałam Danielle- powiedziałam spokojnie patrząc na niego. Chłopak oderwał oczy od drogi i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Skąd?- zapytał. 
- Masz bardzo głośny chód.- zaśmiałam się, czego od razu pożałowałam czując ból w żebrach.- Mam tylko jedno pytanie. Czy nie zdradzisz mojej tajemnicy?- jęknęłam. Trzymając się za żebra oparłam się o klatkę piersiową szatyna. 
Widziałam w jego oczach wahanie. Brał wszystkie za i przeciw. 
- Nie zdradzę.- powiedział. Uśmiechnęłam się do niego. 
- Dziękuje.- powiedziałam. Ułożyłam się wygodnie na torsie chłopaka i powoli zasnęłam.

*Louis*

Ze snu wybudził mnie czyiś śmiech, ale szybko się urwał ustępując miejscu jęknięciu. 
- Mam tylko jedno pytanie.- odezwał się głos bardzo blisko mnie.- Czy nie zdradzisz mojej tajemnicy?- w pytaniu rozpoznałem głos Alice. Dziewczyna oparła się o mój tors. 
Rozmówca nie odzywał się chwilę, co oznacza, że się zastanawia.
- Nie zdradzę.- a to z kolei był chyba głos Liam'a. 
- Dziękuje.- dodała dziewczyna. Wtuliła się we mnie, a po chwili usnęła. 
Po woli zacząłem otwierać oczy. Rozejrzałem się po samochodzie. Wszyscy spali, oprócz Liam'a, który i tak już ledwo się trzymał. 
- Zjedź na najbliższym parkingu.- odezwałem się. Chłopak spojrzał na mnie pół przytomnie. 
Przejechaliśmy jakieś pięć kilometrów, a naszym oczom ukazał się parking, na którym stało kilka tirów i toaleta publiczna. Zatrzymaliśmy się na jednym z miejsc. Liam zgasił samochód i od razu położył się spać. 
Zacząłem się zastanawiać skąd może mnie znać Alice, ale nie przypominam sobie abym ją kiedykolwiek spotkał. Nigdy wcześniej jej nie widziałem. 
Jeszcze ta sprawa z telefonem. Na początku byłem wściekły na Danielle, ale później, gdy odsłuchałem to nagranie... nie mogłem uwierzyć. Ona się martwi o pogrzeb jakiejś tam Charlotte, a nie o własne życie. A swoim przyjaciółką kazała myśleć, że jest na wakacjach, i że niedługo wróci. To się grubo pomyliła. Jeżeli myśli, że wróci do domu, albo, że spotka jeszcze raz Danielle, to chyba ma coś z głową. 
Kiedy mówiła, że się nie podda. Ta pewność w jej głosie. Nigdy czegoś takiego nie słyszałem. Inny niż wcześniej przy wypowiadaniu słów.
Spojrzałem na dziewczynę, która smacznie spała w moich ramionach. Zacząłem się jej przyglądać. Długie blond włosy sięgające do pasa. Niebieskie oczy. Szczerze powiedziawszy nigdy w życiu nie spotkałem dziewczyny o takim spojrzeniu, które wyrażałoby tyle emocji na raz. Odwagę, szczęście, pewność siebie, nienawiść, miłość, ból, radość, cierpienie. To wszystko wyrażało jej jedno spojrzenie.
Mały, zgrabny nosek i duże, malino... jakie Tomlinson? zapytał chytry głosik w mojej głowie. Zwykłe, przeciętne usta. Widziałem lepsze. Zapewniłem siebie. Ta jasne. Zaśmiał się szyderczo. Przyznaj się. Danielle miała rację. Ona jest piękna. Zaśmiał się wrednie. Postanowiłem go zignorować i zakończyć moje przyglądanie się.
Alice nie była za wysoką dziewczyną, ale miała ładną figurę. Długie nogi, głębokie wcięcie w tali. Zaokrąglone biodra. Ładna pupa i odpowiedniej wielkości piersi. I jeszcze ten jej charakterek. Dziewczyna idealna. zaśmiał się. Zamknij się! Pytał cię ktoś o zdanie?! Krzyknąłem w myślach.
Postanowiłem przestać myśleć o dziewczynie, ponieważ to na dobre nie wychodzi.
Spojrzałem, za okno samochodu, gdzie wschodziło słońce. Postanowiłem się trochę rozprostować. Wyswobodziłem się z uścisku dziewczyny i wyszedłem z auta. Zatrzasnąłem drzwi. Stanąłem na proste nogi i przeciągnąłem się. Schyliłem się i zajrzałem przez szybę do samochodu, gdzie wszyscy smacznie spali. Postanowiłem ich obudzić i ustalić, gdzie dalej będziemy jechać. Otworzyłem tylne drzwi, za miejscem pasażera, gdzie smacznie spał Zayn. Szturchnąłem go. Spojrzał na mnie jednym okiem.
- Co?- zapytał zaspany.
- Wstawaj i obudź resztę.- powiedziałem- Musimy ustalić, gdzie jedziemy.- dodałem, gdy posłał mi nic nie rozumiejące spojrzenie.
Odszedłem kawałek od samochodu. Po chwili obok mnie pojawiła się reszta chłopaków.
- O co chodzi?- zapytał ledwo przytomny Niall.
- Musimy ustalić, gdzie pojedziemy.- mruknąłem.

*Alice*

Chłopaki wyszli z samochodu, na co uśmiechnęłam się wdzięczna. Otworzyłam oczy i usiadłam prosto. Rozejrzałam się. Moi porywacze stali jakieś 100 metrów dalej i zawzięcie o czymś rozmawiali. 
Mogłabym w tej  chwili uciec, ale daleko nie zajdę z tymi butami. Nie chciałam ich ubierać, ale nie chciałam robić przykrości Danielle. I tak dużo dla mnie zrobiła. 
Usłyszałam pukanie z lewej strony. Odwróciłam się i jedyne co zobaczyłam to czyiś brzuch. Zdziwiona otworzyłam drzwi od samochodu. 
- W czymś mogę pomóc?- zapytałam grzecznie. Przede mną stało dwóch dobrze zbudowanych gości.
- Może szybki numerek mała?- zapytał jeden.
- Mała to jest twoja pała.- warknęłam. Chciałam zamknąć drzwi, ale mężczyzna złapał mnie za rękę.
- Chcieliśmy grzecznie, ale wiedzę, że będzie trzeba inaczej.- warknął. Pociągnął mnie za rękę i zaczął prowadzić do jednego z tirów. 
- Też tak uważam.- powiedziałam. Facet odwrócił się do mnie i szyderczo uśmiechnął. Nie czekając dłużej nadepnęłam mu na stopę. Po tym jak się schylił walnęłam mu z kolanka w brzuch. Jęcząc upadł na ziemię. Chciałam już odejść, ale poczułam mocny uścisk na nadgarstku, a później mocny zapach perfum owinął moje nozdrza. 
- Nie tak szybko kochaniutka.- usłyszałam przy uchu. Walnęłam napastnika z łokcia w brzuch, a później prawym sierpowym powaliłam go na ziemię. 
Powoli zaczęli się podnosić, więc jak najszybciej potrafiłam zaczęłam iść w kierunku chłopaków, którzy z wkurzonymi minami zbliżali się do mnie.
- Dokąd to, ty dziwko?- krzyknął jeden z mężczyzn. Odwróciłam się. Bardzo szybko przemieszczali się w moim kierunku, więc z wielkim bólem  zaczęłam biec w kierunku moich porywaczy. Szybko znalazłam się koło nich i gdy tych dwóch było wystarczająco blisko stanęłam za nimi. 
- Odsuńcie się smarkacze.- warknął jeden- Mamy do pogadania z tą panną.- pokazał na mnie.
- Nie wydaje mi się, aby chciała z wami rozmawiać.- warknął Louis. Mężczyzna złapał go za bluzkę i przyciągnął do siebie. 
- Posłuchaj mnie dzieciaku. Nie obchodzi mnie co ci się wydaje, ja mam coś do załatwienia z tą dziwką i nie masz nic do powiedzenia.- w jednym momencie ogarnęła mnie wściekłość. Przepchnęłam się przez chłopaków i stanęłam obok Louis'a, którego odepchnęłam.
- Jak ty mnie nazwałeś?- warknęłam. 
- Dziwka.- uśmiechnął się chamsko.
- Zaraz ci nie będzie do śmiechu.- warknęłam i walnęłam mu z prawego sierpowego. Facet upadł na tyłek. Szybko jednak się podniósł i zamierzał mnie uderzyć. Zamachnął się. Już miałam uniknąć ciosu, ale czyjaś ręka zatrzymała jego pięść centralnie przed moją twarzą. 
- Tylko ją tkniesz, a...
- A co? Zabijesz mnie?- zaśmiał się szyderczo.
- Żebyś się nie zdziwił.- warknął. Szatyn rzucił się na mężczyznę. Zaczął go bić i kopać. Okładał pięściami, aż nie zostało na nim żadnego miejsca, gdzie nie było krwi.
- Louis zabijesz go.- krzyknęłam. Podbiegłam do nich. Popchnęłam chłopaka tak, że leżał teraz na ziemi, a ja na nim. Jęknęłam kiedy upadliśmy.- Uspokój się.- szepnęłam mu no ucho. Leżałam na nim, dopóki jego mięśnie się nie rozluźniły, a oddech unormował. Wstałam z niego. Spojrzałam na chłopaków, którzy patrzeli na mnie z zdziwienie i zaciekawieniem. Louis podniósł się z ziemi.
- Idziemy.- warknął. Złapał mnie za przed ramię i zaczął ciągnąć w kierunku samochodu. Wsiadł na miejsce pasażera i posadził mnie sobie na kolana. Za kierownicą tym razem usiadł Zayn.
Spojrzałam ostatni raz w kierunku pobitego mężczyzny, któremu próbował pomóc ten drugi.
Mulat odpalił silnik i ruszył z piskiem opon wciskając chłopaków w fotele, a mnie w ciało szatyna. Oparłam się o jego tors i spojrzałam przez okno.
- Wygodnie?- szepnął mi na ucho.
- Mhm.- mruknęłam od niechcenia. Czułam, że się uśmiecha. Normalnie czułam to. Oparłam głowę o szybę i oddałam się w objęcia Morfeusza.

*Louis*

Dziewczyna szybko usnęła. Poprawiłem ją, tak, że opierała się mój tors. Z doświadczenia wiem, że pozycja w której znajdowała się wcześniej dziewczyna może być cholernie niewygodna i może skutkować uszkodzeniem kręgosłupa. 
- Jest śliczna.- odezwał się Harry. Spojrzałem na niego zdziwiony.- A jakie ma ciało.- rozmarzył się.
- Skąd wiesz jakie ma ciało?- zapytał Zayn.
- Kiedy z Niall'em poszliśmy zanieść torby do pokoju siedziała na łóżku  w samym ręczniku. Co nie?- szturchnął blondyna.
- Tak. Chcąc nie chcąc nie mogliśmy oderwać oczu.- zaśmiał się głupio.
- Nawet ty Louis musisz przyznać, że urodą to ona grzeszy. I to jak, sam diabeł się pewnie jej boi.- powiedział Harry z chytrym uśmieszkiem. Spojrzałem na słodko śpiącą dziewczynę.
- Tak.- mruknąłem- Nie jest zła.-dodałem. 
- A ty nic nie powiesz na jej temat Liam?- zapytałem chłopaka
- Czy ja wiem. Przez nią moja dziewczyna chciała zmienić orientację seksualną.- na te słowa wszyscy wybuchliśmy głośnym śmiechem.- Ale gdybym był na jej miejscu też bym pewnie chciał ją zmienić.- dodał kiedy wszyscy się uspokoiliśmy. Spojrzał na śpiącą dziewczynę i uśmiechnął się lekko. 
Nie powiem. Trochę zdziwiła mnie jego odpowiedź. 

Na miejscu byliśmy gdzieś o czwartej nad ranem. Ledwo żywi wyszliśmy z samochodu. Wziąłem dziewczynę na ręce. Liam otworzył nam drzwi. 
- Gdzie mam ją zanieść?- zapytałem. Chłopak zastanawiał się przez chwilę.
- Do tego pokoju bez okien.- mruknął. Kiwnąłem głową na znak zgody. Zacząłem wdrapywać się po schodach. Gdy byłem na górze na końcu korytarza skręciłem w prawo. Wszedłem do małego pomieszczenia bez okien. Znajdował się w nim jedynie łóżko. Położyłem na nim dziewczynę. Ściągnąłem z niej kurtkę, czapkę, szalik i rękawiczki. Rozwiązałem sznurowadła od butów i je również ściągnąłem. Ubrania przewiesiłem na oparciu od łóżka, a buty położyłem obok. Przykryłem blondynkę kołdrą i wyszedłem. Zamknąłem drzwi na klucz i skierowałem się do swojej sypialni. 
Rozebrałem się i w samych bokserkach położyłem się spać.  

Hej. :)
No, więc jak wam się podoba?
Starałam się i napisałam. 
Szczerze nie bardzo podoba mi się ten rozdział,
ale i tak go opublikowałam. :d
Chciałam również dodać, że na blogu nie pojawi się nowy rozdział,
aż do końca wakacji. :(
Bardzo was przepraszam, ale tak samo jak wy chcę się zabawić. :)
Przepraszam. :(
Patrycja ♥

środa, 9 lipca 2014

Rozdział 2

Wielka fala bólu naszła mnie, gdy próbowałam się przekręcić na drugi bok.
Próbowałam sobie przypomnieć co się działo, zanim położyłam się spać. W jednej chwili wszystko we mnie uderzył. Charlotte. List. Dyrektor. Fortepian. Dwóch chłopaków. Ucieczka. Pobicie.
Szybko otworzyłam oczy i zaczęłam się rozglądać. Jedyne co widziałam to ciemność. Siedziałam, a raczej leżałam związana z pokulonymi nogami. Czułam, że jedziemy, więc byłam pewnie w bagażniku. Zdenerwowana zaczęłam obmyślać plan ucieczki. W końcu wpadłam na jakiś pomysł.
Zaczęłam rozwiązywać linę u nóg. Idioci zawiązali mi ręce z przodu. Kiedy skończyłam przykryłam nogi liną, aby wyglądały na związane. Po omacku zaczęłam szukać czegoś ciężkiego. Po chwili znalazłam, a raczej wymacałam coś co kształtem przypominało mi małą gaśnicę. No, więc nie pozostaje mi nic niż tylko czekać.

Zahamowaliśmy gwałtownie, a po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Położyłam się na boku, poprawiłam sznury i w miarę możliwości starałam się ukryć gaśnice. Zaczęli się zbliżać. Po chwili usłyszałam trzask i fala światła mnie oślepiła. Na ślepo walnęłam napastnika, ale wygląda na to, że trafiłam, ponieważ najpierw usłyszałam krzyk, a potem dźwięk upadającego ciała. Szybko zrzuciłam sznur z nóg, wyskoczyłam z bagażnika i zaczęłam biec. Nie wiem gdzie. Przed siebie.
Odwróciłam się. Za mną biegło czterech chłopaków z wściekłymi minami. Jednym słowem mam przejebane.
Wbiegłam w jakiś las. Moja twarz, tak samo jak reszta ciała była poraniona, przez gałęzie drzew dostarczając mi jeszcze więcej bólu.
Zdenerwowana odwróciłam się za siebie, ale nikogo nie widziałam. Zdziwiona chciałam biec dalej, ale wpadłam na coś, albo na kogoś. Zdezorientowana podniosłam wzrok. Przede mnę stał wysoki szatyn o niebieskich oczach, które w tej chwili wyrażały wściekłość. Chciałam się szybko podnieść i uciekać dalej, ale szatyn mi na to nie pozwolił. Kopnął mnie w żebra, a potem w brzuch. Podniósł mnie i przerzucił sobie przez ramię, jak worek ziemniaków.
- Myślałaś, że nam uciekniesz?- warknął.
- Nie, kurwa. Chciałam pozwiedzać las.- odpyskowałam. Chłopak wkurzył się. Podrzucił mnie sobie na ramieniu, przez co wbiło się w mój brzuch.
- Gdzie jestem?- zapytałam, gdy weszliśmy do dużej posiadłości. Szatyn wszedł do salonu, gdzie siedziała reszta i rzucił na podłogę. Jęknęłam.
- Czego chcecie?- zaczęłam się powoli podnosić. Wszystkie oczy były skierowane na mnie. Przyglądali mi się z zaciekawieniem.
- Kurwa! Głusi jesteście?- powoli zaczynały mi puszczać nerwy.- Gdzie jestem i czego chcecie?- powtórzyłam pytania.
- Jakieś pięć km od Manchesteru.- odezwał się jeden.
- Dlaczego mnie porwaliście?- zapytałam z wielkim bólem.
- Jedno słowo: Okup.- odezwał się loczek. Zdziwiona spojrzałam na niego. Uśmiechał się bezczelnie w moją stronę.
- Koniec gadania. Chodź.- powiedział szatyn o niebieskich oczach. Wstał i podszedł do mnie. Brutalnie podniósł mnie z zimnej podłogi i zaczął ciągnąć w nieznanym mi kierunku.
Po chwili stanęliśmy przed dużymi brązowymi drzwiami. Szatyn otworzył je. Zeszliśmy po schodach chyba do piwnicy. Zaczęłam się rozglądać. Ciemne, zniszczone ściany. Pokryte czerwoną cieczą, jak podejrzewam krwią. Zapach stęchlizny dodawał uroku temu pomieszczeniu. Spojrzałam na chłopaka, który robił coś przy ścianie. Po chwili odsunął się od niej. Złapał mnie za przed ramię i popchnął na ścianę. Jęknęłam. Chłopak zapiął mi coś na rękach.
- Słodkich snów.- szepnął mi na ucho. Złapał mnie za gardło i zaczął dusić. Nie mogłam złapać oddechu. Ostatni raz spojrzałam w jego oczy, które wyrażały pogardę, szczęście i... ból?

*Louis*

Spojrzałem ostatni raz na nieprzytomną dziewczynę i wyszedłem z piwnicy. Skierowałem się do salonu, gdzie chłopaki zawzięcie o czymś rozmawiali. Usiadłem na kanapie obok Niall'a. 
- O czym rozmawiacie?- zapytałem
- Pytam się Zayn'a czy dał jej ojcu list.- powiedział Liam. Spojrzałem na mulata, który jedynie kiwnął głową.
- Tak. Był akurat na cmentarzu.- powiedział. 
- A tak wo gule to co o niej wiemy?- zapytał Harry.
- No, więc tak.- Zaczął Liam- Nazywa się Alice Parker i ma siedemnaście lat. Uczęszcza do pierwszej klasy liceum. Jedna z najlepszych uczennic i sportowców w szkole. Jej biologiczni rodzice nie żyją i zajmuje się nią brat jej ojca razem z rodziną. Miała brata, ale zmarł rok temu na raka mózgu.- powiedział. Harry lekko zdziwiony pokiwał głową. 
- Dzwoniłem do Zack'a.- odezwałem się.- Powiedział, że już zgłosili jej zaginięcie.- powiedziałem.
- Zgłosili?- zapytał Harry.
- Jej ojciec i przyjaciółki.- powiedziałem.- Przesłał mi ich zeznania i podrzucił podsłuchy.- dodałem 
- Puść je.- powiedział Liam. 

*Nagranie*

- Komenda policji w Doncaster. W czym mogę pomóc?
- Porwali naszą przyjaciółkę.- krzyknęła Nicola
- Ją, czyli kogo?- zapytał funkcjonariusz 
- Alice Parker- powiedziała Veronica
- Dobrze. Ile ma lat?
- Ma siedemnaście lat.
- Jak wygląda?
- Jest niska. Ma blond włosy do pasa i piękne niebieskie oczy. Mały zgrabny nosek i duże malinowe usta. 
- W co była ubrana?
- Czarne rurki, szara bluzka na ramiączka i katana bez rękawów z naklejką Jack Daniel's na plecach.
- Gdzie ostatni raz ją widzieliście?
- Zanim poszła na spotkanie.
- Jakie spotkanie?
- Nie wiemy. Wczoraj spóźniłyśmy się do szkoły, ponieważ Alice zaspała. Pani Halls wysłała ją do dyrektora. Wpadła na jakiegoś kolesia, który dał jej kartkę, że mają się spotkać po ósmej lekcji w sali od muzyki. I ona oczywiście nas nie posłuchała...
- Ona nikogo nie słucha- dodała Veronica
- Właśnie. Więc nie posłuchała nas i tam poszła. Prosiłyśmy ją, ale ona jak się na coś uprze to nie ma rady. Powiedziała, że jak nie zadzwoni do nas za dwie godziny, to mamy zacząć się martwić. Dała nam swój samochód i powiedziała, że spotkamy się w naszej ulubionej kawiarni, ale nie przyszła.
- Rozumiem. Miała jakiś wrogów?
- Tak.- powiedziała Veronica- Jej wujek jest sędzią i detektywem, więc sporo osób mogło ją porwać w ramach zemsty na nim, ale myślę, że prędzej porwali by któreś z jego biologicznych dzieci. 
- Czyli zajmuje się nią wujek?
- Tak. Jej rodzice zginęli, gdy miała pięć lat.- powiedziała- Jest jeszcze tak jedna dziewczyna w naszej szkole i taki chłopak.- dodała mniej pewnie.
- Proszę mówić dalej.
- Dziewczyna nazywa się Jessica Stone. Nienawidzi Alice za to, że jest bardziej lubiana w szkole, a chłopak to Dan Sulkin. Był moim chłopakiem. Raz zaczął się do mnie dobierać, ale mu się wyrwałam i uciekłam. Na następny dzień powiedziałam o tym Nicoli i Alice. Ona się wściekła. Podeszła do niego na przerwie uderzyła i zwyzywała na oczach całej szkoły.- powiedziała Vera.
- Dobrze. Powiadomię wszystkie patrole w mieście i w pobliżu i zaczniemy jej szukać. 
- Dziękujemy! 
*Koniec nagrania*

- Ach. Ostra.- zaśmiał się Harry. Z lekkim zdziwieniem przetwarzałem nagranie.
- Zack ciągle ich podsłuchuje. Je i jej ojca, czy tam wujka, który zaczął osobiste śledztwo.- dodałem.- Całkowicie nie ufa policji.- chłopaki  kiwnęli głową na znak zrozumienia. Poczułem wibrację w kieszeni. Wyciągnąłem telefon. Przejechałem palcem po ekranie, aby odebrać.
- Halo?- zapytałem
- Cześć.- rozpoznałem głos Zack'a.
- Co jest?
- Mamy problem. Wszystkie patrole policyjne w pobliżu 150 km są postawione na głowie. Musicie uciekać.
- Jak to się stało?
- To wszystko przez jej ojca. Groził, że jeżeli nie zaczniemy jej szukać na większą skale to nas pozwie.- mruknął niezadowolony. 
- Dobra. Na razie- nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się.
Poczułem jak wzrasta we mnie wściekłość. 
- Co jest?- zapytał Niall.
- Liam dzwoń po Danielle- warknąłem 
- Dlaczego?- zapytał zdziwiony.
- Musimy się z tond wynosić. Policja szuka jej w promieniu 150 km.- powiedziałem.
- A do czego nam Danielle?- zapytał. 
- Żeby zrobiła z nią coś. Musi normalnie wyglądać.- warknąłem. Kiwnął głową i wyciągnął telefon. Wykręcił numer i przyłożył aparat do ucha. Wyszedłem z salonu i zeszedłem do piwnicy. Dziewczyna nadal leżała nieprzytomna. Odczepiłem ją od łańcuchów i wziąłem na ręce. Poszedłem na górę i położyłem ją w swoim pokoju.

*Danielle*

Zadzwonił do mnie Liam i powiedział, że potrzebuje mojej pomocy. Nie powiem trochę zdziwił mnie jego telefon.
Zaparkowałam pod ich domem. Wysiadłam z samochodu i weszłam do budynku. Ściągnęłam buty i kurtkę.
- Już jestem!- krzyknęłam na wstępie. Z kuchni wyszedł mój chłopak. Pocałował mnie na powitanie. Uśmiechnęłam się do niego, co od razu odwzajemnił.
- Dlaczego dzwoniłeś?- zapytałam. Z jego twarzy znikł uśmiech, a pojawiła się powaga.
- Chodź.- wziął mnie za rękę i zaczął prowadzić na górę. Zdziwiłam się kiedy w pokoju Louisa zastałam wszystkich. Zaczęłam się rozglądać, a moją uwagę przykuła dziewczyna leżąca na łóżku cała we krwi. 
- Co wyście jej najlepszego zrobili?!- krzyknęłam. Szybko do niej podeszłam. Pochyliłam się nad nią i sprawdziłam czy oddycha. Oddychała. 
Zaczęłam ją lekko szturchać. Powoli zaczęła otwierać oczy. Spojrzała na mnie zaspanie, a potem na chłopaków. Podniosła się gwałtownie, co nie było dobrym pomysłem, ponieważ po chwili złapała się za żebra przeklinając cicho. 
- Nic ci nie jest?- zapytałam. Zaprzeczyła kiwnięciem głowy. 
- Zrób z nią coś. Wygląda jak siedem nieszczęść.- odezwał się Louis.
- Ciekawe przez kogo?- zironizowała dziewczyna. Widziałam jak chłopakowi oczy ciemnieją, a klatka piersiowa zaczyna gwałtownie się podnosić i opadać. 
- Liam idźcie stąd.- powiedziałam.- Poradzę sobie.- dodałam gdy chłopak spojrzał na mnie niepewnie. 
Chłopaki wyszli. Dziewczyna zaczęła się podnosić. Powstrzymałam ja ręką. 
- Nazywam się Danielle.- powiedziałam niepewnie. Blondynka podniosła na mnie swój wzrok i uparcie zaczęła wpatrywać się w moje oczy. Poczułam się lekko skrępowana, więc odwróciłam wzrok. 
- Alice.- uśmiechnęła się lekko. Spojrzałam na nią zdziwiona, ale odwzajemniłam uśmiech. 
- Musisz iść pod prysznic.- powiedziałam. Alice kiwnęła głową na znak zgody. Chciałam jej pomóc się podnieść, ale powstrzymała mnie ruchem ręki. Przez cały czas przyglądałam się jej. Podparła się ściany i zaczęła się podnosić. Z bólu zagryzła wargę. W końcu stanęła wyprostowana przede mną. 
- Gdzie łazienka?- zapytała cicho. 
- Tutaj po lewej.- zaprowadziłam ją.- Pomóc ci?- zapytałam
- Gdzie jest apteczka?- zapytała tak cicho, że ledwo ją usłyszałam. 
- W szafce za lusterkiem.- pokazałam jej. Ona jedynie kiwnęła głową. Otworzyłam drzwi i miałam już wychodzić, ale zatrzymał mnie jej głos. 
- Danielle?
- Hm?- odwróciłam się do niej twarzą.
- Dziękuje.- uśmiechnęła się do mnie najpiękniej jak umiała.
- Nie... nie ma za... za co.- wydukałam. Wyszłam zamykając za sobą drzwi. Wyszłam z pokoju Louisa i skierowałam się do salonu. Usiadłam na kanapie, obok mojego chłopaka.
- I co?- zapytał Liam.
- Nic, tylko któryś z was musi pojechać na jakieś zakupy, ponieważ nie mam żadnych ciuchów dla niej.- powiedziałam. 
- Dobra. Chodź Niall.- zawołał Harry. Wstali i wyszli. Po chwili można było usłyszeć warkot silnika i pisk opon.
- Co jest kochanie?- zapytał Liam.
- Nic.Chyba zmienię orientację seksualną.- wypaliłam nagle, przez co Louis o mało co nie udławił się colą, a Zayn spadł z krzesła. 
- Co? Dlaczego?- zapytał mulat.
- Alice jest taka słodka.- zaczęłam się jarać- Nigdy w życiu nie spotkałam takiej pięknej dziewczyny. Żadna modelka nie może się z nią równać.- powiedziałam. Chłopaki spojrzeli na mnie zdziwieni. 
- Ona jest ohydna.- odezwał się Louis. Spojrzałam na niego gniewnie.
- Teraz wygląda na taką, ale za nim ją skatowaliście była śliczna.- upierałam się- Kto ją porwał?
- Ja i Niall.- odezwał się Zayn.
- No i co? Jakie wrażenia?- zapytałam ciekawa. 
- Boskie. Niezła z niej laska. Sposób w jaki się poruszała. Ah... Normalnie chodzący sex.- powiedział rozmarzony.
- Słyszysz?-zwróciłam się do Louisa, na co prychnął.
- A jak grała na fortepianie. powiedział- Serce mi prawie stanęło.- dodał.
- To ona gra na fortepianie?- zaciekawił się Liam.
- Z tego co słyszeliśmy to gra i to pięknie.- zdziwieni odwróciliśmy się w stronę drzwi. Stał w nich Niall z Harry'm. 
- Co tak szybko?- zapytał Liam na co wzruszyli jedynie ramionami. 
- Chodźmy.- powiedziałam wstając. Chłopaki wzięli torby i poszli za mną. Bez pukania weszłam do pokoju. Na łóżku siedziała Alice w samym ręczniku. Spojrzała na nas zdziwiona, a po chwili uśmiechnęła się do mnie. Chłopaki nie odwracając wzroku od dziewczyny położyli torby przy komodzie i wyszli. Zamknęłam drzwi na klucz. 
- Widziałaś ich miny?- zaśmiałam się. Alice jedynie lekko pokiwała głową. 
Zaczęłam grzebać w torbach i w końcu wybrałam jej jakiś zestaw. Podałam jej. Dziewczyna weszła do łazienki, a po chwili wyszła z niej ubrana. Włosy rozczesała i zostawiła rozpuszczone, tak aby nie było widać śladów po duszeniu. Wzięłam się za malowanie. Kazała jej usiąść na łóżku. Zaczęłam nakładać podkład.
- Jak oni mają na imię?- zapytała po chwili.
- Chłopaki?- upewniałam się. Kiwnęła głową.
- No, więc ten w lokach z zielonymi oczami to Harry, blondyn o niebieskich oczach to Niall, mulat Zayn, szatyn o brązowych oczach to mój chłopak Liam, a szatyn o niebieskich oczach ten, który pewnie cię tak urządził to Louis.- po usłyszeniu ostatniego imienia dziewczyna spięła się. Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Louis.- powtórzyła- Tomlinson?- zapytała na co kiwnęłam głową. Alice zaczęła się trząść. Jej oddech stał się nierówny i gwałtowny.
- Alice wszystko w porządku?- zapytałam. Ona jedynie pokiwała głową. 
Dokończyłam malowanie. Spakowałam kosmetyki do torby.
- Danielle? Mogę cię o coś prosić?- zapytała cicho. Kiwnęłam głową na znak zgody.
- Dasz mi zdzwonić?- zapytała. Spojrzałam na nią nie pewnie.- Spokojnie. Niczego nie kombinuję. Muszę zadzwonić do swoich przyjaciółek. Będziesz przy tej rozmowie.- zapewniła mnie. Westchnęłam. Chłopaki mnie zabiją. Z kieszeni rurek wyciągnęłam telefon i podałam go blondynce. Ale za nim go podałam włączyłam dyktafon. Szybko go chwyciła i wykręciła numer.
- Daj na głośno mówiący.- powiedziałam. Dziewczyna kiwnęła głową, a po chwili po pokoju rozniósł się dźwięk. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci...
- Halo?- usłyszałam zmęczony głos
- Cześć.- powiedział cicho Alice.
- Alice! O Boże! Nic ci nie jest?- krzyknęła uradowana
- Nic mi nie jest. Jest tam gdzieś Veronica?- zapytała
- Jest. Daję cię na głośno mówiący.
- Cześć Alice! Jak się czujesz?
- Wszystko w porządku. 
- Na pewno?- zapytały nie pewnie
- Tak. Naprawdę.- zaśmiała się, choć kosztowało ją to wiele bólu.- Dzwonię do was w jednej sprawie.  Jutro jest pogrzeb Charlotte?- widziałam jak zagryza wargę i zaciska oczy za każdym razem, gdy stara się mówić normalnie, jakby nic się nie stało.
- Tak.
- Idźcie na niego.- powiedziała pewnie.
- Ale...
- Idźcie.- powiedziała- I przeproście ją, że ja nie mogłam przyjść.- powiedziała z bólem.- Kupcie jej pomarańczowe róże.- pomarańczowe na pogrzeb? zdziwiłam się- To były jej ulubione- zaśmiała, ale szybko złapała się za żebra. 
- Dobrze.- powiedziały po chwili
- Powiedzcie jej, że nie długo ją odwiedzę.- powiedziała.
- Alice? To oni ją zabili?.- zaszlochały do słuchawki.
- Tak.- szepnęła
- Wróć do nas.- popłakały się jeszcze bardziej
- Nie płaczcie. Wrócę. Pomyślcie, że to takie krótkie wakacje. Pomyślcie, że niedługo wrócę i opowiem wam jak bardzo się bez was nudziłam. 
- Łatwo powiedzieć, trudno zrobić.- nadal płakały
- Nie prawda. Łatwo powiedzieć i łatwo zrobić, po prostu wy to utrudniacie. 
- Wierzymy w ciebie.- zaszlochały
- Nie mówcie policji, ani mojemu wujkowi, że do was dzwoniłam. Poradzę sobie sama. Nie poddam się. Ja nigdy się nie poddaje. Nigdy.- ta jej pewność w oczach kiedy to mówiła. 
Dziewczyna rozłączyła się i podała mi telefon. Uśmiechnęła się do mnie blado.
- Dziękuje.- szepnęła.
- Nie ma za co.- mruknęłam- Zaraz wrócę.- mój głos drżał. Alice kiwnęła głową.
Wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi. Skierowałam się do kuchni. Przechodząc przez salon nie odezwałam się ani słowem. 
Weszłam do dużego pomieszczenia. Stanęłam przed blatem, a z moich oczu pociekły łzy. Boże! Ta dziewczyna tyle wycierpiała. Za co to? Nie znam jej, ale jestem pewna, że nic nikomu nie zrobiła. Nie zabiła człowieka. Nie obrabowała jakiegoś banku, więc za co? 
- Kochanie?- usłyszałam głos. Otarłam oczy i policzki mokre od łez. Odwróciłam się w jego stronę.
- Słucham.- mój głos zadrżał. Podszedł do mnie.
- Płakałaś?- zapytał- Co ona ci zrobiła?- warknął zły.
- Najzabawniejsze jest to, że nic mi nie zrobiła.- zaśmiałam się. Odwróciłam się do niego plecami. Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej produkty potrzebne do zrobienia kanapek.
- Więc dlaczego płaczesz?- do kuchni weszła reszta chłopaków. 
- Ona cię zna Louis.- powiedziałam.
- Co?- zapytał zdezorientowany.
- Alice skądś cię zna. Nie wiem skąd, ale zna.- powtórzyła.
- Skąd wie jak mamy na imię?- zapytał Harry
- Zapytała mnie, więc jej powiedziałam.- wzruszyłam ramionami.
- Dlaczego?- zdenerwował się Zayn
- A co za różnica? I tak macie zamiar ją zabić.- warknęłam- Gdy powiedziałam twoje imię mocno się zdziwiła. Zapytała czy masz na nazwisko Tomlinson, a ja powiedziałam, że tak, wtedy zaczęła się trząść i poprosiła mnie o coś.
- O co?- zapytał Liam.
- Macie.- rzuciłam im mój telefon.- Odtwórzcie sobie ostatnie nagranie.- wyszłam z pomieszczenia z wielką tacą kanapek i piciem. Weszłam do pokoju. Alice siedziała zamyślona na łóżku. Podałam jej talerz i picie. 
- Pomyślałam, że jesteś głodna, więc przyszykowałam ci coś- powiedziałam.
- Dziękuje.- zaczęła jeść. 
- Skąd znasz Louis'a?- zapytałam zdenerwowana. Blondynka zatrzymała rękę w połowie drogi do ust i spojrzała na mnie. Odłożyła kanapkę i odwróciła głowę w stronę okna. 
- Nie mów jeśli nie chcesz.- powiedziałam od razu.
- Nie. Ufam ci.- powiedziała
- Ufasz mi?- zapytałam zdziwiona.
- Gdyby tak nie było nawet nie przedstawiłabym się.- uśmiechnęła się lekko. Jednak jej mina spoważniała. Przeniosła na mnie swój wzrok.
- Mam nadzieję, że nikomu nie powiesz.- kiwnęłam głową- Louis kiedyś był moim przyjacielem. Robiliśmy razem wszystko. Śmialiśmy się, bawiliśmy, wygłupialiśmy. Jednak któregoś dnia powiedział mi, że przyszedł się pożegnać. Powiedział, że jego ojciec dostał nową pracę w Londynie. Obiecaliśmy sobie, że nigdy nie zerwiemy kontaktu, ale kilka dni po jego wyjeździe przestał odbierać moje telefony. Najpierw odrzucał połączenie, aż w końcu zmienił numer. Byłam załamana. Nie jadłam, nie piłam. W końcu pomógł mi mój brat, ale on również mnie zostawił. Zmarł rok temu. Byłam przy tym. Przepraszał mnie. Przepraszał, że nie będzie go przy mnie, a ja mu wybaczyłam. Potrzebował tego. Później przeprowadziliśmy się na drugi koniec miasta. Obok nas mieszkała taka starsza pani, która nazywała się Charlotte. Poznałam ją, kiedy wracałam ze szkoły. Zaprosiła mnie na herbatę. Potem przychodziłam do nie już codziennie. Opowiadałam jej jak minął mi dzień w szkole, zwierzałam się z problemów, a ona próbowała mi pomóc, ale i ona w końcu odeszła. Przez nich.- samotna łza spłynęła jej po policzku.- Ale teraz jestem szczęśliwa. Mam dwie najlepsze przyjaciółki i ciebie. I nie ważne co się stanie jestem szczęśliwa, ponieważ wiem, że wam nie dzieje się krzywda.- zaśmiała się. 
Nie wiele myśląc przyciągnęłam ją do siebie i mocno przytuliłam. Dziewczyna odwzajemniła mój gest. 
Miałam już coś powiedzieć, ale przerwało mi pukanie do drzwi. 
- Zbierajcie się. Jedziemy.- spojrzałyśmy w stronę drzwi gdzie stał lekko roztrzęsiony Liam. Kiwnęłam głową. Wyjęłam z torby kurtkę i buty dla dziewczyny i powiedziałam, aby zeszła na dół gdy się ubierze. Wyszliśmy z pokoju. W drodze do salonu zapytałam Liam'a:
- Ile słyszałeś?- zapytałam.
- Wszystko- mruknął.
- Nie powiesz?- zapytałam ze zmartwieniem w oczach. Pokiwał przecząco głową. Uśmiechnęłam się niego i mocno pocałowałam w usta. 
Weszliśmy do salonu. Chłopaki siedzieli ze skwaszonymi minami.
- Oddajemy.- podał mi telefon Niall. Uśmiechnęłam się do niego słabo. 
Po chwili do salonu weszła Alice. Spojrzała na nas i uśmiechnęła się pod nosem. Zdaje się, że tylko ja to zauważyłam.
- Dobra. Jedziemy.- odezwał się Louis. Kiwnęliśmy głowami i wyszliśmy na zewnątrz. Było już ciemno. Zawiał zimny wiatr przez co zatrzęsłam się. Podeszłam do Alice i mocno przytuliłam.
- Mam nadzieję, że cię jeszcze zobaczę.- powiedziałam jej na ucho. Dziewczyna odsunęła się ode mnie i zaśmiała się dźwięcznie. Zdziwiona spojrzałam w jej oczy.
- Oczywiście. Ja nigdy się nie poddaje.- powiedziała pewnie. 
Koło nas stanął Louis.
- Koniec tego dobrego.- warknął. Złapał Alice za ramię i zaczął ciągnąć w stronę samochodu. Spojrzała na niego z bólem w oczach, jednak po chwili odwróciła się do mnie i uśmiechnęła się. Spojrzałam w jej oczy, które mówiły do mnie: "Nie martw się. Poradzę sobie" Uśmiechnęłam się do niej. Louis wsiadł do samochodu i pociągnął blondynkę tak, że wylądowała mu na kolanach. Samochód prowadził Liam. Pomachałam im ostatni raz i odjechali. 

Cześć. :)
I co macie do powiedzenia?
Starałam się ze wszystkich sił i coś tam napisałam. :P
Dla mnie rozdział nie jest zły, ale mogłabym coś w nim zmienić.
Sprawdzałam go, ale na stówę będą jakieś błędy. :d
Nadal piszcie swoje opinie i reklamujcie blogi. Chętnie poczytam. :D
Kama Malik zmieniłam wygląd bloga, trochę gorzej się na nim czyta,
ale mam nadzieję, że ci się spodoba. ;*
Patrycja ♥

niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 1

Obudziło mnie mocne pukanie... nie walenie do drzwi. Bardzo nie chętnie wygramoliłam się z łóżka i poszłam otworzyć te jebane drzwi. Chwyciłam klamkę i pociągnęłam. W progu stały moje dwie najlepsze przyjaciółki: Nicola i Veronica.
- Cześć- mruknęłam wpuszczając je do środka.
- Siemka- powiedziała zadowolona Vera.
- Ty się jeszcze nie ubrałaś?- krzyknęła Nicola.- Przez ciebie spóźnimy się czwarty raz w tym tygodniu. A czekaj co dzisiaj mamy...-udała, że się zastanawia.- środę.- krzyknęła.
- Ludzie. Nie krzycz tak.-  powiedziałam wchodząc do kuchni. Z lodówki wyjęłam karton z sokiem pomarańczowym. Upiłam łyk.- Zdążymy. Dajcie mi chwilę.- powiedziałam. Odstawiłam karton na miejsce i poszłam do swojego pokoju. Nie był on zbyt duży, ale za to bardzo przytulny. Ściany pokrywała ciemno bordową farbą, a na jednej z nich wisiały ramki ze zdjęciami. Meble były białego koloru, a łóżko, które stało na środku pomieszczenia było duże i miało posłanie koloru podobnego do ścian. Z prawej strony znajdowały się drzwi do garderoby, a z lewej strony drzwi od łazienki, do której weszłam. Zdjęłam z siebie przepoconą piżamę i wrzuciłam do kosza na brudne pranie. Stanęłam przed wielkim lustrem. Spojrzałam w swoje odbicie. Niska, szczupła blondynka, z niebieskimi oczami. Westchnęłam. Weszłam pod prysznic. Odkręciłam kurki z ciepłą wodą. Wzięłam żel pod prysznic i nalałam sobie na rękę. Namydliłam ciało, po czym spłukałam. To samo zrobiłam z włosami, tylko tyle, że tym razem użyłam szamponu. Zakręciłam kurki. Owinęłam się białym, puszystym ręcznikiem. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do swojej garderoby, gdzie się ubrałam. Przeszłam do swojego pokoju. Stanęłam przed toaletką i zaczęłam się malować.
Gdy skończyłam dobrałam jeszcze tylko kolczyki i byłam gotowa.
Dziewczyny znalazłam w salonie przed telewizorem. Zaśmiałam się na ten widok.
- Idziemy?- zapytałam. Wstały z kanapy. Weszłyśmy do korytarza, gdzie ubrałam swoją zimową kurtkę i martensy. Tak, właśnie! Jest środek zimy, a ja chodzę w martensach. Dziwne, ale co z tego.
Wyszłyśmy przed dom, gdzie stał mój samochód. Wsiadłyśmy do niego i odjechałyśmy z piskiem opon.

Właśnie dlatego wole motory, niż samochody. Motorem bym sobie ich wszystkich wyminęła, a tak to stoję w tym jebanym korku i zaczynam tracić cierpliwość.
- Kiedy ostatni raz był wyścig?- zapytała po chwili Ni. Spojrzałam na nią wstecznym lusterku.
- Chyba tydzień temu.- powiedziałam. Z kieszeni kurtki wyciągnęłam paczkę fajek. Wzięłam jedną i odpaliłam. Spojrzałam po dziewczynach, które mi się przyglądały.
- Chcecie?- zapytałam wystawiając w ich stronę paczkę. Vera uśmiechnęła się i wzięła jedną. Spojrzałam na Nicole, która pokiwała jedynie przecząco głową. Schowałam pudełko i podałam szatynce zapalniczkę.
Spojrzałam przed siebie. Samochody zaczęły ruszać. Nareszcie!
- No właśnie!- krzyknęła Vera- Przypomniałam sobie coś.- dodała.
- Co?- zapytała zaciekawiona blondynka
- Mike ostatnio mi wspominał, że ktoś się o ciebie pytał.- powiedziała. Spojrzałam na nią kątem oka. Mike to był nasz mechanik, a raczej mój mechanik i przyjaciel.
- Czego chciał?- zapytałam
- Raczej chcieli.- powiedziała- Mike mówił, że było ich dwóch i wyglądali na groźnych.-wyjaśniła
- Ale co chcieli?- powtórzyłam pytanie.
- Chcieli się dowiedzieć, gdzie mieszkasz, jak się na prawdę nazywasz itp.
- Chyba im nic nie powiedział? Co nie?
- Nie. Nic, a nic.- zapewniła mnie.

Wjechałam na szkolny parking, gdzie nie było już nikogo. Wysiadłam z samochodu i zaczęłam się rozglądać.
- Mówiłam, że się spóźnimy.- krzyknęła blondynka. Zaśmiałam się.
- Nie marudź. Ciesz się, że pierwszej lekcji nie mamy z Chott, bo wtedy byśmy miały przejebane.- powiedziałam. Weszłyśmy do szkoły i skierowałyśmy się do sali od biologi. Przed wejściem do klasy wzięłam głęboki oddech. Chwyciłam za klamkę i pociągnęłam.
- Dzień dobry. Przepraszamy za spóźnienie.- powiedziała na wstępie Nicola. Chciałam już iść do ławki, ale zatrzymał mnie głos nauczycielki.
- Stójcie.- powiedziała- Dlaczego się spóźniłyście?- zapytała. Spojrzałyśmy po sobie. Żadna z nas nie chciała się odezwać.
- Skoro nie macie zamiaru odpowiadać pójdziecie do dyrektora.- spojrzałam na nią z niedowierzaniem. W oczach dziewczyn dostrzegłam przerażenie, więc zainterweniowałam.
- Spóźniłyśmy się, ponieważ zaspałam.- powiedziałam obojętnie. Wzrok wrednej kobiety zatrzymał się na mnie. Widziałam, jak na jej pomarszczonej mordzie wkrada się uśmiech. Już odo dawna chciała mnie udupić.
- Więc to twoja wina.- powiedziała z uśmiechem- W takim razie ty pójdziesz do dyrektora, a wy możecie usiąść.- zwróciła się do moich przyjaciółek.
Wyszłam z klasy trzaskając drzwiami. Szłam przez korytarz, kiedy na kogoś wpadłam.
- Kurwa! Patrz jak łazisz!- warknęłam. Podniosłam się z ziemi. Spojrzałam przed siebie, ale nikogo nie zobaczyłam. Poczułam jak ktoś mi coś wkłada do tylnej kieszeni. Odwróciłam się i zobaczyła oddalającą się sylwetkę chłopaka. Spojrzał na mnie przez ramię i uśmiechnął się. O co mu chodziło? Wzruszyłam ramionami. Poszłam dalej. Po chwili stanęłam pod gabinetem dyrektora. Zapukałam po czym nacisnęłam klamkę. Weszłam do średniego pomieszczenia.
- Dzień Dobry.- przywitałam się z sekretarką.
- O, witaj Alice.- odpowiedziała.- Co cię tym razem sprowadza?- zapytała. No tak. Byłam tu częstym gościem.
- Halls.- powiedziałam z uśmiechem.
- W końcu się dorwała.- zaśmiała się.- Codziennie mówiła, że cię udupi. Teraz to w pokoju nauczycielskim nikomu nie da żyć.- dodała, na co się zaśmiałam.
- Dyrektor teraz ma gościa, więc musisz poczekać.- powiedziała. Kiwnęłam głową na znak zrozumienia. Usiadłam na krześle obok Pani Lily, bo tak miała na imię sekretarka i zaczęłam jej pomagać w nic nierobieniu. Siedziałam i się nudziłam, a Lily czytała gazetę. Jej wyraz twarzy mówił mi, że to coś strasznego.
- Co czytasz?- zapytałam, próbując zajrzeć.
- Znaleźli kolejne ciało.- powiedziała z przejęciem. Wiedziałam o co jej chodzi. W Doncaster dzieją się dziwne rzeczy. Ostatnie porwania, mordy i gwałty sieją postrach. Ludzie boją się wychodzić z domu. Nie wypuszczają swoich pociech na dwór, nawet do domu obok. Każdy się boi, że może im się coś stać.
- Mogę zobaczyć?- zapytałam. Kobieta kiwnęła głową i podała mi gazetę. Przeleciałam wzrokiem po stronie, a moje spojrzenie zatrzymało się na zdjęciu ofiary. Ciało było tak zmasakrowane, że nie można było go zidentyfikować. Spojrzałam na tekst pod zdjęciem. Charlotte Cooke. Zdziwiona rozszerzyłam oczy. Znam ja. Znam. Moje ręce zaczęły się trząść.
- Alice co się dzieje?- zapytała zaniepokojona Lily.
- Znam ją.- powiedziałam.
- Skąd?- zapytała
- To moja sąsiadka. Przychodziłam do niej prawie codziennie.- powiedziałam.
- Przykro mi.- powiedziała. Nie odezwałam się. Odłożyłam gazetę na biurko i wstałam. Zdenerwowana przeczesałam włosy.
Drzwi od gabinetu dyrektora otworzyły się. Wyszedł z nich wysoki, dobrze zbudowany blondyn. Spojrzał na nas, po czym żegnając się wyszedł. Weszłam do pomieszczenia obok i zamknęłam drzwi.
- Dzień dobry- powiedziałam.
- Dzień dobry Alice.- przywitał się- Usiądź.- wskazał na krzesło przed sobą. Zrobiłam tak jak kazał.
- Co cię sprowadza? A może kto cię do mnie przysłał?- zaśmiał się
- Pani Halls.- burknęłam niezadowolona.
- Ah... więc w końcu jej się udało.- kolejny raz się zaśmiał
- Niestety.- powiedziałam.
- A jak jej się to udało?- zapytał
- Zaspałam, przez co się spóźniłyśmy.- powiedziałam
- Spóźniłyśmy?
- Ja, Veronica i Nicola.- wyjaśniłam. Kiwnął głową na znak zrozumienia.
- Dobrze, więc nic ci nie zrobię, ale następnym razem postaraj się nie zaspać.
- Dobrze. - powiedziałam. Wstałam z krzesła i pożegnałam się. Zapytałam jeszcze Lily, czy mogę zabrać ze sobą gazetę, na co się zgodziła. Muszę ją pokazać dziewczyną.
Do końca lekcji zostało jeszcze dwadzieścia minut, więc poszłam na plac za szkołą i usiadłam na jednej z ławek. Otworzyłam gazetę na TEJ stronie. Jej ciało znaleziono wczoraj wieczorem, a jeszcze po południu u niej byłam. Prawie codziennie do niej przychodziłam na herbatkę i ciastka. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec, że już nigdy nie zobaczę jej uśmiechu na twarzy, kiedy opowiadałam jej jak minął mi dzień w szkole, ani kiedy upominała mnie, gdy zrobiłam coś złego.
Z kieszeni spodni wyjęłam paczkę papierosów. Wyciągnęłam jednego zębami i odpaliłam.
Zadzwonił dzwonek na przerwę. Uczniowie nie wychodzili na zewnątrz, ponieważ jest okropnie zimno. Jednak drzwi otworzyły się, a w nich stały moje przyjaciółki. Najszybciej jak mogły podbiegły do mnie.
- I co? Dał ci jakąś karę?- zaprzeczyłam.
- Więc, dlaczego jesteś zdołowana?- zapytała Vera. Rzuciłam im gazetę i podałam stronę. Przekartkowały i zdziwione zaczęły czytać artykuł. Po chwili usiadły po moich bokach i mocno przytuliły.
- Jak się czujesz?- zapytała Nicola.
- Źle. Sprawa z panią Charlotte, dyrektor i jakiś idiota, który na mnie wpadł.- doznałam olśnienia.- Właśnie! Wsadził mi coś do kieszeni.- wsadziłam rękę do tylnej kieszeni i wyjęłam z niej kartkę, na której było napisane "Widzimy się po ósmej lekcji w sali od muzyki. L.T". Zdziwiona jeszcze raz przeczytałam kartkę w celu sprawdzenia, czy dobrze zrozumiałam.
- Co jest na niej napisane?- zapytała Veronica. Podałam jej kartkę. Po chwili przeczytała i podała ją Nicoli.
- Pójdziesz?- zapytała
- A co mam do stracenia.- powiedziałam. Wstałyśmy i weszłyśmy do szkoły. Jak zwykle musiałyśmy się przepychać, aby dojść do klasy.
Zadzwonił dzwonek na lekcje. Weszłyśmy do klasy i zajęłyśmy miejsca. Po chwili przyszła nauczycielka, sprawdziła obecność i zaczęła tłumaczyć temat.
Zastanawiałam się na tą dziwną karteczką. Wyjęłam ją z kieszeni, aby dokładnie się jej przyjrzeć. Pismo było nawet ładne. Pochylało się lekko, a literki "o" i "a" gdzieniegdzie było po niedociągane.
A te inicjały. Znałam tylko jedną osobę, która miała właśnie takie. Mój niegdyś jedyny przyjaciel, ale on wyjechał, więc to jest niemożliwe.

Zdzwonił dzwonek informując nas, że lekcje na dziś są już skończone. Wyszłam z klasy od języka angielskiego i zaczęłam iść na samą górę.
- Alice. Proszę cię. Nie idź tam.- jęknęła Nicola.
- Pójdę.- upierałam się.
- Ale jak coś ci się stanie.- panikowała- Sama powiedziałaś, że nie znasz tego gościa.
- Alice tym razem zgadzam się z Nicolą. Lepiej tam nie idź.- powiedziała Vera.
- Ludzie! Dobra. Jeśli nie zadzwonię do was za dwie godziny możecie zacząć się martwić. Okej?
- Dobra.- odezwała się Vera nie dając dojść do słowa Nicoli.
- Macie.- rzuciłam im kluczyki od samochodu- Weźcie go i czekajcie na mnie w naszej ulubionej kawiarence.- dziewczyny kiwnęły głowami. Weszłam po schodach. Obejrzałam się i zobaczyłam, że jeszcze tam stoją. Wysłałam im pokrzepiający uśmiech, który zaraz odwzajemniły.
Weszłam do sali, która była pusta. Ostrożnie zaczęłam się rozglądać, by sprawdzić czy nikt się na mnie nie zaczaił, ale nikogo w pomieszczeniu nie było. Sala nie była duża. Dwa rzędy ławek, dziesięć ławek w każdym rzędzie. Biurko z prawej strony. Na brzoskwiniowych ścianach wisiały portret znanych muzyków na cały świecie oraz dyplomy i nagrody za konkursy muzyczne. I w końcu duży czarny fortepian, który stał obok biurka. Pośpiesznie do niego podeszłam. Usiadłam na taborecie, a torbę położyłam obok. Opuszkami palców przejechałam po klawiszach. Po plecach przeszedł mi bardzo znajomy, aczkolwiek dawno nie poczuty dreszcz. Nie pamiętam, kiedy ostatni grałam dla siebie. Nie dla kogoś. Powoli i nieśmiało zaczęłam naciskać klawisze. Fortepian zaczął wydawać z siebie kolejne dźwięki, które po chwili ułożyły się w melodię.
Skończyłam grać ich ulubioną piosenkę. Pamiętam, jak Louis błagała mnie, abym mu zagrała. To samo działo się z Charlotte. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
Usłyszałam klaskanie. Lekko zdziwiona spojrzałam w kierunku drzwi, gdzie stało dwóch chłopaków. Jeden miał ciemny kolor skóry, czarne włosy postawione na żel i przepiękne, czekoladowe oczy. Drugi za to tak jak pierwszy miał włosy postawione na żel, tyle że blond. Jego niebieskie oczy były wpatrzone w moją osobę.
- Znamy się?- zapytałam zaciekawiona.
- My ciebie tak, ale ty nas niekoniecznie.- odezwał się mulat. Zaczęłam mu się bliżej przyglądać.
- To na ciebie wpadłam.- kiwnęłam w jego stronę- Więc ty wsadziłeś mi tą karteczkę do kieszeni.- chłopak kiwnął głową na znak zgody.
 - Więc czego chcecie?- zapytałam
- To proste.- powiedział blondyn. Spojrzałam na niego. Zaczęli się do mnie zbliżać. Wstałam z taboretu i chwyciłam torbę.- Mamy zadanie. Musimy kogoś złapać.- dodał.
- I tym kimś mam być ja?- zapytałam choć to oczywiste.
- Tak.- chłopak popchnął mnie na ścianę i przygwoździł swoim ciałem.
- Niedoczekanie.- warknęłam. Kopnęłam go w kroczę, przez co się skulił. Ominęłam go i już chciałam wybiegać z klasy, ale na drodze stanął mi czarnowłosy. Podcięłam mu nogi i zaczęłam uciekać. Czasem warto mieć wujka policjanta.
Jak najszybciej mogłam wybiegłam ze szkoły. Na dworze było ciemno i na dodatek kurewsko zimno. Nienawidzę zimy! Biegłam i próbowałam się nie pośliznąć i nie upaść. Jeszcze trochę i przebiegłabym przez bramę szkoły, ale czyjeś silne ramiona oplotły mnie w tali i podniosły do góry. Zaczęłam się szarpać na wszystkie strony, ale napastnik okazał się zbyt silny. Odwrócił mnie przodem do siebie. Poczułam mocne uderzenie na policzku, przez co się zachwiałam. Złapałam się za policzek. Wściekła spojrzałam na sprawcę. Okazał się nim ten blondyn. Patrzałam jak się zamacha, aby zadać mi kolejny cios tym razem w drugi policzek. Upadłam na ziemię. Przekręciłam się na bok i splunęłam krwią. Próbowałam się podnieść i nie udławić krwią, ale zanim to nastąpiło poczułam dwa mocne kopnięcia w brzuch, a później w głowę. Przed oczami zrobiło mi się ciemno. Za każdym razem gdy mrugałam widziałam coraz mniej. Czy tak ma wyglądać mój koniec? Jak tak, to jestem żałosna.


Siemka!
I jak wam się podoba? Powiem wa szczerze, że dla mnie może być.
Sprawdzałam go, ale i tak pewnie gdzieś jest źle. :)
Proszę piszcie swoje opinię.
Bardzo mi na tym zależy, aby dowiedzieć się, co wam się nie podoba w tym blogu, 
a co podoba i co mogłabym poprawić.
Piszcie również swoje pomysły, które na stówę wezmę pod uwagę.
Reklamujcie swoje blogi, na które na pewno zajrzę,
ponieważ kocham czytać opowiadania. :)
Patrycja ♥

czwartek, 3 lipca 2014

Bohaterowie

Imię: Alice (Al, Ali)
Nazwisko: Parker
Wiek: 17 lat
Data urodzenia: 10.09.1997
Wzrost: 166 cm
Waga: 50,2 kg
Kolor oczu: niebieski
Kolor włosów: blond
Pochodzenie: Polska
Coś o niej: Alice urodziła się w Polsce, a dokładniej w Krakowie. Jej matka z pochodzenia była Polką, a ojciec Brytyjczykiem. Zginęli w katastrofie lotniczej, gdy Al miała 5 lat. Od tego czasu zamieszkiwała do dziecka, do kiedy jej wujek (jej taty brat) postanowił ją zaadoptować. Kiedy miała 8 lat przeprowadziła się do Doncaster'u. 
Interesuje się muzyką, sztuką i sportem. Jej ulubione zajęcie to spanie. Jest urodzonym leniem. Jeździ na motorze i samochodem. 
Jest wredna, bezczelna i szczera do bólu, przez co często pakuje się w kłopoty. Upartość to jej drugie imię. Swoimi przemowami i niezamykającą się buzią nikt jej nie pokona. Nienawidzi, jak ktoś jej rozkazuje. 
Jej najlepszymi przyjaciółkami są Nicola i Veronica. Ma starsze rodzeństwo- Jack i Rose, z którymi nie dogaduje się najlepiej. 
Ciekawostki: nałogowo pali papierosy 

Imię: Louis (Lou, Loui)
Nazwisko: Tomlinson
Wiek: 21
Data urodzenia: 24.12.1993
Wzrost: 177 cm
Waga: 72,4 kg
Kolor oczu: niebiesko-szare
Kolor włosów: brązowe
Pochodzenie: Wielka Brytania
Coś o nim: Nic nie wiadomo o jego rodzinie. Ponoć zginęli bardzo dawno temu, kiedy Louis był mały.
Wychowywał się w domu dziecka.
Interesują go nielegalne wyścigi, broń i morderstwa.
Jest wredny, chamski i agresywny. Nie cofnie się przed niczym. 
Kumpluje się z Liam'em, Harry'm, Niall'em i Zayn'em.

Postacie drugoplanowe: